sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 2

Obudziłam się około godziny jedenastej. Biorąc pod uwagę, że wraz z blondynem do piątej nad ranem graliśmy w gry to i tak nieźle. "Jak dobrze, że dzisiaj sobota. Będzie można trochę dłużej poleżeć." przeszło mi przez myśl. Jednak zaraz te radość zastąpił hałas, spowodowany moim upadkiem z łóżka. Z jakiego powodu spadłam? Nie byłam tu sama. Aus leżał tuż obok i dmuchał mi na szyję. Trochę mnie to zaskoczyło.
-Austin! - krzyknęłam, usiłując go obudzić.
- Co się dzieję?! Jednorożce znowu się zbuntowały?! Potrzeba nam więcej fioletowego proszku!
- Jeżeli powiedziałbyś tak do kogoś, kto nie wie, kim naprawdę jesteś, uznałby cię za wariata. - oznajmiłam.
- Mniejsza z tym. Dlaczego mnie budzisz?
- To raczej ja powinnam zadawać pytania. Co ty tu robisz?
- Chyba mieszkam, nie? - rzucił mi ten swój cwany uśmieszek.
- Mam na myśli moje łóżko.
- Oh... leżę. - wyjaśnił.
- Wiesz, o co mi chodzi.
- Miałem spać sam w tym wielkim pokoju?
- Nie jest, aż taki wielki.
- Co z tego? Nie przywykłem do spania w samotności.
No tak, opowiadał mi, że w MoonWestLand mają kilku osobowe pokoje. Coś jak na koloniach. Tak sądzę. Nigdy tam nie byłam...
- Więc wkradłeś mi się do łóżka. A co gdyby moi rodzice wrócili wcześniej? Raczej nie byliby zadowoleni, widząc swoją córkę wtuloną w nieznajomego chłopaka. Skończyłbyś na policji.
- Nie przesadzaj. To nie moja wina, że lubisz się tulić... chociaż szczerze mówiąc, to całkiem przyjemne. - czułam napływający na moją twarz rumieniec. - W dodatku nie jestem jakimś tam nieznajomym chłopakiem. Przyjaźnimy się już około 6 lat, pamiętasz?
- Pewnie. Jak mogłabym zapomnieć? - uśmiechnęłam się pod nosem. - Mam pewną propozycję. Chciał byś poznać moich przyjaciół?
- Jasne.

*****

Siedzieliśmy w Mini's czekając na moich znajomych. Trish, Dez i Carly nigdy wcześniej nie słyszeli o Austinie. Mieszkał daleko, więc nie miałam potrzeby go im przedstawiać. Nikomu o nim nie mówiłam. Jeżeli więc mam być szczera, trochę się stresuje. Co jeżeli go nie polubią? Albo on ich?
- Ally. Ally. Alls! - z rozmyśleń wyrwał mnie głos blondyna. Zauważyłam trójkę bliskich mi osób, idących w naszą stronę.
Patrishia jest moją przyjaciółką prawie tak długo jak Austin. Znaczy on jest przyjacielem, nie przyjaciółką. Ale przejdźmy do rzeczy... W podstawówce miało miejsce pewne wydarzenie, przez które straciłam wiarę w przyjaźń. Bałam się ponownie komuś zaufać. Stałam się skryta w sobie i nie chciałam zbytnio angażować się w relacje z innymi uczniami. Jednak po poznaniu Austina to się zmieniło. Dzięki niemu pokonałam ten strach, po czym zaprzyjaźniłam się z czarnowłosą. Mimo, że bywa leniwa i nieodpowiedzialna, wiem, że zawsze mogę na nią liczyć. Nie mam pojęcia, co bym zrobiła bez tej kochanej wariatki.
Obok niej kroczył Dez - szalony, rudowłosy miłośnik fotografii oraz ciastek czekoladowych. Ludzie mają go za dziwaka, lecz gdy spędzi się z nim trochę więcej czasu łatwo dostrzec, że to mądry i zabawny gość.
Trzecią osobą była Carly. Dołączyła do naszej paczki nie tak dawno temu, jednak naprawdę jej ufam. Podobnie jak Trish, zawsze umie mnie pocieszyć i doradzić. Do tego tak jak ja jest miłośniczką filmów romantycznych. A przydaje się to, biorąc pod uwagę, że reszta grupy woli horrory, za którymi my akurat nie przepadamy.
- Ej. Łatwo się zawieszasz, wiesz? Co się dzieję? W porządku? - odezwała się Patrishia. Spojrzałam na przyjaciół.
- Tak, wszystko dobrze. - zapewniłam ich. - Super, że już jesteście.
- Przedstawisz nas?
- Aha. No jasne. Oto Austin. - wskazałam na chłopaka. - Aus, to są Trish, Dez i Carly.
- Miło was poznać.
- Ciebie też. - zwrócił się do niego rudowłosy. Wszyscy uścisnęli sobie dłonie.
- Ally, możemy poprosić cię na chwilę? - De la Rosa zaciągnęła mnie na bok.
- O co chodzi?
- Żartujesz? Dlaczego nie powiedziałaś nam, że wyrwałaś chłopaka? - odezwała się Carls.
- I to takie ciacho.
- Przecież teraz się dowiedzieliście.
- A ile go znasz?
- No... całkiem długo.
- Bałaś się, że któraś z nas ci go ukradnie? Może i jest niezły, ale zasady to zasady. - skomentowała czarnowłosa.
- Ale ja z nim nie chodzę. Jesteśmy przyjaciółmi. A teraz siedzi tam sam, więc może lepiej wrócimy?
- Jestem za. Fajnie będzie nie być w końcu jedynym kolesiem w grupie. Wiecie, że was uwielbiam, ale czasami mam po prostu dosyć. - powiedział dotąd milczący Worthy. Usiedliśmy przy stoliku. Po około godzinie rozwiały się wszystkie moje obawy. Austin idealnie do nas pasował.
- Właściwie jak się poznaliście? - padło pytanie, którego się obawiałam. Trzeba improwizować.
- Na koncercie.
- Przez internet. - rzuciliśmy w tym samym momencie.
- To znaczy... na internetowym koncercie. - próbował wybrnąć blondyn.
- Przez livestream. Pisaliśmy na czacie i tak się zaczęło.
- Kogo to był koncert?
- Um... różnych ludzi.
- Hm?
- To był festiwal... więc dużo osób tam występowało. - próbowałam wyjaśnić.
- Dziwnie się zachowujecie. Nic wam nie jest? - dopytywał Dez.
- Jest dobrze. Nie martw się.
- Austin, przeprowadziłeś się tu? - kolejne pytanie. Tym razem od Carly. - Bo wcześniej cie nie widziałam, a Ally nic nie mówiła.
- No... tak
- Gdzie teraz mieszkasz?
- U mnie. Bo widzicie... - zaczęłam, widząc ich zdziwione miny - Jego rodzice podróżują. Miał jechać z nimi, ale średnio pasowała mu ta opcja. Postanowił...
- Czekaj. - przerwał mi Dez. - Mówisz, że zamiast podróży po całym świecie wybrał Miami? Stary, co ci odbiło?
- Też jestem ciekaw. - szepnął blondyn.
- To miało być w celu służbowym. Mike i Mimi - rzuciłam jakieś przypadkowe imiona - i tak ciągle byliby zajęci. A znam to uczucie, nie za ciekawe.
- Ustaliliśmy, więc że mogę zatrzymać się u Ally. - dokończył za mnie. - Przynajmniej będę miał z kim pogadać.
- Powiesz nam coś więcej o sobie?
- Dajcie mu odpocząć. Ta rozmowa zaczyna wyglądać jak wywiad.
- Kocham muzykę i dobrą zabawę. Tym bardziej ich połączenie. - zignorowali moją wypowiedź - Moje ulubione jedzenie to naleśniki, kolor to żółty. A i kocham lata...
- Latawce. - dokończyłam, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie. Nie mogą przecież dowiedzieć się, że jest elfem.
- Latawce?
- Tak. Kolekcjonował je przed wyprowadzką. Miał ich ze setkę i każdemu nadał imie.
- Okeej. Cóż, co kto lubi.
Usłyszałam brzęczenie telefonu.
- Muszę wracać na kolacje. - poinformował Dez, odczytując sms'a.
- W sumie my też już powinnyśmy iść. Zdzwonimy się potem.
- Okej, Aus i ja przejdziemy się chyba do Melody Diner.

~~
Jeżeli ciekawi was, gdzie są bracia i rodzice Ally albo po prostu chcecie zapoznać się z bohaterami, zapraszam do zakładki "Bohaterowie". Będzie aktualizowana wraz z następnymi rozdziałami opowiadania :)

2 komentarze:

  1. Ciężko jest budowac akcję od początku xd dajesz, dziewvzyno, ale mniej dialogow, więcdj opisow ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim skromnym zdaniem rozdział jest odjazdowy! I te akcje, kiedy Austin prawie się wkopał xd
    Jak zwykle spóźniona, ale pomińmy to :p
    Czekam na next'a.

    Ps. Razem z Szanell Torres nominowałyśmy cię do Liebster Awards :) Pytania u nas na : http://fight-for-this-love-raura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń